STRONA GŁÓWNA Kontakt ze szkołą News przegląd Filmoteka Szkolna
Marzec 29 2024 07:50:38   
MINISTER EDUKACJI
MINISTER EDUKACJI
W ŻEROMSKIM
PROJEKTY







Nawigacja
REFORMA EDUKACJI

MENU

GALERIE

SZKOŁA

UCZNIOWIE

NAUCZYCIELE

ABSOLWENCI

BIBLIOTEKA

PEDAGOG SZKOLNY

GAZETA STEFAN

DOKUMENTY SZKOLNE

PODRĘCZNIKI

MATURA 2018

WOLONTARIAT

PCK

RADA RODZICÓW

Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
WSPOMNIENIA ANNY KORNAKIEWICZ Z MIĘDZYNARODWEJ OLIMPIADY BIOLOGICZNEJ
„W Ziarnku Piasku ujrzeć Świat cały
Całe Niebo - w Kwiatku Koniczyny
Nieskończoność zmieścić w dłoni małej
Wieczność poznać w ciągu godziny”.


Kanada, Sasaktoon, IBO…Tysiące twarzy, miliony obrazów, biliardy myśli…. w ciągu nanosekundy wypełniają umysł i pozostają niczym impulsy w samowzbudzających się sieciach neuronalnych. Pamiętam wszystko jakby to było dziś i nigdy nie zapomnę, nie potrafię, nie chcę.

Kilka dni przed…
Wszystko zaczęło się w Warszawie, cała nasza przygoda, tutaj właśnie zawiązuje się dalsza akcja. Główni bohaterowie: Natasza, Ania, Paweł i Rafał. Miejsce akcji: Hotel Harctur przy ulicy Niemcewicza;). Wchodzimy do recepcji, bierzemy klucze do pokoju, zostawiamy bagaże, szybko idziemy coś zjeść, a potem pędzimy na Wydział Biologii, żeby spotkać się z Panią Sobolewską i rozpocząć warsztaty. Dalej wszystko dzieje się już bardzo szybko; ćwiczenia z kluczy dychotomicznych, zajęcia w Ogrodzie Botanicznym, warsztaty z biochemii i genetyki oraz długie deszczowe wieczory ze statystyką - w tym miejscu uwaga dla przyszłych pokoleń - warto uczyć się statystyki (chi-kwadrat, test studenta itp.) - to naprawdę się przydaje.

Kliknij na zdjęcie, aby przejść do galerii zdjęć

IBO
Sobota rano
Kończymy się pakować, zamawiamy taksówkę, jedziemy na lotnisko. No i oczywiście zaczynają się przygody. Najpierw bagaż Nataszy zostaje losowo wybrany do kontroli, niby nie ma się co denerwować… a jednak urządzenie wykryło jakieś niezidentyfikowane obiekty;) Cóż to może być? Chwila emocji…i zagadka wyjaśniona - naszym oczom ukazała się cała kupka plakietek z Olimpiady Biologicznej, które mieliśmy rozdać na miejscu kolegom z innych krajów. W związku z zaistniałą sytuacją postanowiliśmy podarować panu, który kontrolował bagaż, na pamiątkę jedną z plakietek (okazało się, że on też kiedyś startował w OB;)) Ale to dopiero początek przygód. Istnieje bowiem obawa, że w ogóle nie polecimy zaplanowanym lotem, pojawia się natomiast perspektywa lotu przez Japonię;) W ostatniej chwili jednak okazuje się, że uda nam się polecieć przez Toronto.

Wreszcie wystartowaliśmy
Lecimy na wysokości 11000 km. Z tej perspektywy wszystko wydaje się niecodzienne. Najpiękniejsze widoki bez wątpienia znad Grenlandii. Kto siedział przy oknie mógł się rozkoszować niezwykłymi widokami, oczywiście za cenę podmuchu arktycznego powietrza i darmowej krioterapii wliczonej w cenę biletu;) Ale i tak było warto! Przepiękne górskie kaniony w podniebnej krainie wiecznych śniegów… czasem trudno odróżnić iluzję od rzeczywistości.

Powitanie Sasaktoon
Noc przyszła dla nas zaskakująco szybko;) Szczęśliwie się złożyło, że dotarliśmy na miejsce w godzinach wieczornych czasu kanadyjskiego, w związku z czym od razu poszliśmy spać i stosunkowo szybko przyzwyczailiśmy się do ośmiogodzinnej zmiany czasu. Rano pierwszy spacer po Saskatoon, pierwsze zdjęcia, pierwsze wrażenia. Kanadyjczycy są naprawdę mili. Ludzie na ulicy sami proponowali nam, że zrobią nam zdjęcie, nawet nie musieliśmy prosić. Kluczowym punktem spaceru był jednak zakup kart telefonicznych. W końcu stały kontakt ze stęsknionymi członkami rodziny to podstawa;)

„Kanadyjski Hogwart”
W południe trzeba było już przenieść się do miejsca docelowego, czyli do campusu studenckiego przy Uniwersytecie Saskatchewan. Stwierdziliśmy zgodnie, że campus wygląda niczym Hogwart z Harryego Pottera;) W środku ogromny dziedziniec ze starymi drzewami, wokół potężne mury. Doskonale rozplanowana architektonicznie przestrzeń. Tutaj naprawdę mogliśmy się poczuć niczym studenci starej uczelni, z tradycjami i korzeniami. Tajemniczy urok, powiew historii nakreślonej na kartach otwartej księgi, do której teraz to my mieliśmy dodać kolejne wersy… To miejsce w istocie miało swoją magię, która uzewnętrzniała się i wzmagała tym bardziej im więcej przedstawicieli z różnych zakątków tego świata pojawiało się na dziedzińcu „Uniwersytetu Nauk Magicznych”. Grecy, Irańczycy, Rosjanie, Niemcy, Pakistańczycy - wszyscy przechadzali się po dziedzińcu, grali w piłkę lub w karty i w różne inne gry. Wszędzie rozbrzmiewał język angielski, co pewien czas przemieszany z językami narodowymi. Język polski w tym momencie nabrał dla nas szczególnego znaczenia, stał się rodzajem specyficznego kodu, zrozumiałego tylko dla nas.

Synchrotron
Po południu poszliśmy obejrzeć synchrotron – urządzenie do przyspieszania cząstek. Jeśli chodzi o ścisłość, to jest to szczególny typ akceleratora cyklicznego, w którym cząstki są przyspieszane w polu elektrycznym wzbudzanym w szczelinach rezonatorów synchronicznie do czasu ich obiegu. Synchrotron robi rzeczywiście imponujące wrażenie, szczególnie ogromna komora próżniowa w kształcie pierścienia, w której krążą przyspieszane cząstki po okręgu o stałym promieniu. W tym miejscu zetknęliśmy się z nauką i techniką na najwyższym poziomie. Magia i nauka, to wszystko, czego mogliśmy doświadczyć tutaj, w Sasaktoon.

Ceremonia zaprzysiężenia
Czas zacząć pierwszą naprawdę ważną oficjalną uroczystość. Liczne reprezentacje przyszły ubrane w charakterystycznych strojach, pozostali założyli eleganckie ubrania. Pełna gala. Setki zdjęć, w końcu każdy chciał być uwieczniony w międzynarodowym towarzystwie;) Teraz nastąpi prezentacja wszystkich krajów. Każda reprezentacja wychodzi po kolei na środek niosąc flagę swojego kraju. W tym momencie można było poczuć, że Olimpiada naprawdę się rozpoczęła i że to czym zajmowaliśmy się praktycznie przez całe życie miało sens. Od tej pory jesteśmy tu nie tylko dla siebie, dla własnej satysfakcji i zaspokojenia własnych ambicji, ale przede wszystkim reprezentujemy kraj, reprezentujemy Polskę. To niesamowite uczucie, kiedy patrzy się z perspektywy na całe swoje życie, spogląda się w przeszłość, wybiega w przyszłość… Rozważania przerwa głos człowieka, wypowiadającego słowa uroczystej przysięgi. Jesteśmy tu i teraz, trzeba zostawić przeszłość. Wszyscy podnieśli prawe dłonie na znak przysięgi i obietnicy uczciwej rywalizacji. Myślę, że taka przysięga nie byłaby wcale potrzebna, jednakże podkreślała wagę tego wydarzenia i nadawała mu podniosły charakter.

Egzaminy praktyczne i teoretyczne
Egzaminy były podzielone na dwie części, w jednym dniu praktyczne, w drugim teoretyczne. Zadania praktyczne były ciekawe i dosyć niestandardowe. Szczególnie zawiłe były zadania z biochemii i genetyki;) Egzaminy teoretyczne składały się z dwóch części miedzy którymi była przerwa. Ja i Rafał stwierdziliśmy, że lepiej byłoby gdyby nie było tej przerwy, Natasza i Paweł tymczasem obstawali przy zasadności takiej organizacji. Jednak po pierwszej części byliśmy na tyle zmęczeni, że przyznaliśmy im rację;) Jeśli chodzi o teorię to poziom pytań był zróżnicowany, niemniej jednak było mało czasu na rozwiązanie testu. W każdym razie staraliśmy się wypaść jak najlepiej, chociaż nie obyło się bez wielu prostych i podstawowych błędów spowodowanych m.in. stresem w sytuacji kiedy trzeba pracować, gdy ma się świadomość, że na wykonanie zadania jest bardzo niewiele czasu.

Wycieczki, turystyka i rekreacja

Olimpiada Międzynarodowa to nie tylko oficjalne uroczystości i egzaminy, ale również wspaniała okazja do poznania bogactwa kulturowego nowego kraju, w tym przypadku Kanady. Nasze spotkanie z kanadyjską kulturą, historią i tradycją rozpoczęliśmy od zwiedzenia indiańskiego miasteczka Wanuskewin. Rozmowa z Indianinem z krwi i kości, wieczorem śpiewanie przy ognisku (poszczególne kraje prezentowały swoje talenty wokalne, my też kilkakrotnie przymierzaliśmy się do zaprezentowania swoich umiejętności, ale co jak co, talentu do tego to my nie mamy :D), no i przede wszystkim niezapomniana noc w tipi - było „trochę” zimno i niewygodnie, ale nie to było najważniejsze. Przygoda czaiła się na każdym kroku. W ogóle przeżyć ekstremalnych było o wiele więcej. Zaczęło się od tego, że na kolejną wycieczkę musieliśmy wstać o 5 rano;) Ale czego się nie robi, żeby móc zetknąć się z prawdziwą kanadyjską przyrodą w Prince Albert National Park? Na miejscu przechadzaliśmy się szlakami, rozkoszując się krystalicznie czystym powietrzem i przyglądając się przepięknym, wielkim kanadyjskim jeziorom. Z Prince Albert National Park przenieśliśmy się w krainę dzikiego zachodu. Kolejnym punktem naszej podróży w następnych dniach było bowiem Muzeum Westernu. Szczerze mówiąc, niewiele jednak pamiętam z tego etapu podróży, gdyż byliśmy tam kilka godzin przed ogłoszeniem wyników i nasze rozbiegane myśli były gdzieś daleko i nie za bardzo mogły się skupić na konkretnym punkcie.

Rozdanie medali
Nie liczyłam, że dostanę medal. Jedno z praw Murphiego mówi , że „wniosek, to punkt, w którym nie masz już siły dalej myśleć”. Doszłam więc do wniosku, że nie ma co dalej myśleć, trzeba się ładnie ubrać, bo bądź co bądź, ale na takiej uroczystości trzeba dobrze wyglądać :D Nie mieliśmy wiele czasu więc szybko zabraliśmy się za przygotowania, potem wsiedliśmy do autobusu, w sumie wyruszyło kilka autokarów z olimpijczykami (swoją drogą był to całkiem niecodzienny widok: D). Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce. Organizatorzy postanowili potrzymać nas jeszcze trochę w niepewności i najpierw obejrzeliśmy całą oprawę artystyczną. Ciekawym pomysłem, było wyświetlenie dopiero co zmontowanego filmu z naszego pobytu w Kanadzie (kamera towarzyszyła nam non stop - nawet na egzaminach) teraz mogliśmy obejrzeć rezultat. Momentami było naprawdę zabawnie, tak więc przez chwilę można było zapomnieć jaki był cel naszego spotkania. Ale tylko na chwilę. Póżniej rozpoczęły się przemówienia, piękne słowa o zawiązywaniu przyjaźni podczas IBO, o tradycjach, o tym, że i tak jesteśmy już zwycięzcami. Wreszcie przyszedł czas na ogłoszenie wyników… pomyślałam, że jeśli nie wyczytają mnie gdzieś na końcu to i tak nie ma co liczyć na medal. Gdy wyczytano już pewną ilość brązowych medalistów, straciłam już nadzieję na medal. Tymczasem Natasza powiedziała mi, że w tym roku czytają medalistów w przypadkowej kolejności, a ja myśląc o czymś zupełnie innym, nie dosłyszałam tej informacji;) W tym momencie mnie wyczytano, w tak niecodzienny sposób akcentując moje nazwisko, że zapamiętam to na całe życie, choć nigdy chyba nie będę w stanie tego tak wymówić :D. Nie potrafię opisać wszystkiego co czułam w tamtej chwili, wielka radość, szczęście, satysfakcja, radość tym większa, iż naprawdę byłam przekonana że nie będę mieć medalu. Myślę, że zawsze lepiej jest nie nastawiać się na zwycięstwo, gdyż w ten sposób można cieszyć się jeszcze bardziej z uzyskanego rezultatu. Poza tym gdy cały czas wygrywamy, możemy czasem dojść do wniosku, że jesteśmy już tak dobrzy, ze nie musimy nic dalej robić. Dlatego często porażki są cenniejsze od sukcesów. Wskazują nam nasze słabe punkty i wytyczają nowe kierunki działania. Osobiście jestem bardzo zadowolona ze swojego wyniku, jednak jeszcze bardziej cieszę się z tego, że mogłam dzięki tej olimpiadzie zobaczyć, czego jeszcze nie umiem i zorientować się nad czym powinnam popracować. Niezwykle cenne było to, że mogłam skonfrontować swoją wiedzę z ludźmi z całego świata, poznać sposoby kształcenia, styl nauki i wymagania ogólnoświatowe. Dzięki temu wiem, w jaki sposób powinnam dalej rozwijać swoją pasję i na co jeszcze zwrócić uwagę.

Wszystko to o czym chciałbym jeszcze powiedzieć, a do tej pory nie powiedziałam
Jest jeszcze wiele takich rzeczy, o któych mogłabym pisać długo ale nie o to przecież chodzi, część wrażeń pozostawię tylko dla siebie… W tym miejscu chciałabym podziękować jednak wszystkim wspaniałym ludziom, których poznałam; wszystkim osobom, które poświęciły nam czas podczas warsztatów przygotowawczych, całemu KGOB, a szczególnie Pani Magdzie Sobolewskiej-Łąckiej i Panu Piotrowi Bębasowi, za opiekę nad nami podczas IBO oraz za tłumaczenie tekstów. Chciałam również podziękować Pani Annie Gawron, która umożliwiła mi i Nataszy odbycie warsztatów na Uniwersytecie Śląskim. Podziękowania należą się również Samanthie Wang z Chin, która była naszym Team Guidem i myślę, że inne reprezentacje mogły nam tylko pozazdrościć;) W tym miejscu nie jestem w stanie wymienić wszystkich osób, którym powinnam podziękować. Ale jedno jest pewne: najważniejsi są ludzie, których spotykamy na swojej drodze. Dlatego bardzo się cieszę, że mogłam poznać tyle niezwykłych osób z różnych krajów, z niektórymi nadal utrzymuję kontakt mailowy, nagle świat stał się mały. Przede wszystkim jednak cieszę się, że miałam okazję poznać Nataszę, Rafała i Pawła. Przez te dwa tygodnie naprawdę zżyliśmy się ze sobą i myślę, że na zawsze pozostaniemy przyjaciółmi.

„-Kim jesteś ty, który błądzisz po lotnych piaskach teraźniejszości? -Jestem pamięcią… istnieję o tyle, o ile pamiętam…”

Nigdy nie zapomnę tej Olimpiady, ludzi których poznałam i tego co przeżyłam

Anna Kornakiewicz